reklama
reklama

Z piekła do nieba czyli szalony mecz w Międzychodzie

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Z piekła do nieba czyli szalony mecz w Międzychodzie - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Sport Jak wygrać mecz, w którym początkowo nic się nie układa, a rywale są lepsi niemal w każdym elemencie i wygrywają już różnicą 21 punktów? Drużyna Kosza dała radę!
reklama

Dotychczasowy wicelider rozgrywek II ligi rozpoczął mecz w świetnym stylu, trafiając w pierwszej kwarcie wszystkie rzuty za trzy. W drugiej odsłonie powiększył przewagę do 21 punktów, prezentując skuteczność rzutów z gry na poziomie 56%. Nasz zespół nijak nie mógł się wstrzelić w kosz rywali, ani razu nie trafił z dystansu, a jego skuteczność rzutowa wynosiła zaledwie 38%. W zbiórkach 23:16 na korzyść gospodarzy, a asyst dwakroć więcej. W sporcie wszystko jest jednak możliwe.

- „Nie dojechaliśmy na mecz”. Rywale zaczęli nas od początku karcić, w sumie zrobili wszystko to, przeciwko czemu mieliśmy grać. Mieliśmy zatrzymać rzut za trzy punkty, a to oni nas zatrzymali. W przerwie powiedzieliśmy sobie, że albo wygramy jako zespół, albo polegniemy jako jednostki. Krzyknęliśmy, że możemy przegrać ten mecz, ale polegniemy z honorem. Po przerwie chłopacy zostawili serce na boisku i tak się udało wygrać – powiedział Alan Urbaniak, trener Kosza.

Już od początku trzeciej kwarty punktowa przewaga Sokoła zaczęła topnieć. W 35’ wynosiła już tylko pięć punktów (77:72), na półtorej minuty przed końcem – trzy punkty (87:84), a na 64 sekundy przed końcową syrena zmalała do jednego oczka (87:86). Świetną akcją w obronie popisał się wówczas Patryk Marek, który podaniem przez niemal całe boisko uruchomił Grzegorza Małeckiego. Mikołaj Serbakowski - po kolejnej zbiórce Patryka Marka i szybkim ataku - trafił spod kosza, wyprowadzając pleszewski zespół na prowadzenie 88:87. Pierwsze w tym meczu prowadzenie, ale najważniejsze!

Do końca zawodów brakowało tylko 16 sekund. Trener Chodkiewicz wziął czas, by rozrysować ostatnią, skuteczną akcję. Ale nic z tego. Piłkę przechwycił Szymon Rosik i w ten sposób Sokół poległ na własnym parkiecie.

- Takie mecze kształtują charakter. Potrzebujemy takich spotkań, bo najważniejsza część sezonu przyjdzie i kto wie, czy w końcówce znów nie będziemy musieli pokazać charakteru. Nam takie zwycięstwo po słabym początku się przyda, bo pokazuje, że zespół potrafi wyjść nawet z takich opresji – podsumował Alan Urbaniak.

SOKÓŁ MIĘDZYCHÓD – KOSZ PLESZEW 87:88 (25:13, 30:21, 19:29, 13:25)

PUNKTY

Kosz Pleszew: Grzegorz Małecki – 27 (2), Krzysztof Spała – 16, Krzysztof Chmielarz – 12 (1), Mikołaj Serbakowski – 11, Przemysław Galewski – 10, Patryk Marek – 8, Mikołaj Spała – 2, Szymon Rosik – 2; najwięcej dla Sokoła: Damian Szymczak – 29 (2), Jakub Nowak – 17 (1), Jakub Simon - 16

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama