Zamiłowanie Julii Cyrulewskiej zaczęło się od podglądania pracy wujka, który opiekował się pszczołami w swojej pasiece w Jankowie Drugim. Zafascynowało ją to, że tak mały owad potrafi wytworzyć łyżeczkę pysznej złotej substancji. Dziewczyna chciała przyjeżdżać do Jankowa jak najczęściej i pomagać przy pozyskiwaniu miodu. Informacji o pszczelarstwie zaczęła poszukiwać na własną rękę - w Internecie. Z czasem na jej zainteresowaniu poznali się bliscy. Wujek zaproponował – wówczas dziesięcioletniej Julii - że jeśli będzie miała dobrą średnią w szkole, to dostanie od niego dwa ule. I dostała.
- Myśleliśmy z mężem, że jej minie i je zwrócimy. Ale nie, wciągnęło ją – mówi mama Julii – pani Hanna.
Na kolejne ule Julia postanowiła przeznaczyć pieniądze z pierwszej komunii. Wtedy też zaopatrzyła się w elektryczną miodarkę – przyrząd służący do odwirowywania miodu z plastrów pszczelich. Jej pasieka w Taczanowie Drugim zaczęła rozrastać się na dobre.
Praca
Obecnie w przydomowym sadzie Julia ma już osiem uli. Zajmuje się nimi sama. Rodzice pomagają jej tylko w przenoszeniu cięższych rzeczy, na przykład korpusu z ramkami, w których znajduje się cenny miód. Wbrew pozorom, praca pszczelarza nie należy do najprostszych. Dlatego nastolatka ma wiele obowiązków związanych ze swoim hobby. Miód zbiera od końca maja do września.
– Pierwszy jest najlepszy i najdroższy – rzepakowy. To mój ulubiony. W środku lata wybiera się słonecznikowy czy wielokwiatowy. Na końcu wrzosowy albo gryczany – mówi Julia.
Zimą jej pszczoły odpoczywają. Do tego trzeba je jednak przygotować. Ważne jest odpowiednie ustawienie uli, żeby owady nie zmarzły. Z kolei kiedy są aktywne - trzeba je dokarmiać. Nastolatka wykorzystuje do tego syrop – wodę z cukrem. Poza tym musi doglądać, czy do gniazd nie wdarła się choroba – warroza czy zgnilec amerykański.
- To nie jest takie łatwe, że podchodzi się do ula i wyciąga ramkę, jak mogłoby się wydawać – mówi o zajęciu córki pani Hania.
Rękodzieło
Julka nie zamierza jednak rezygnować z pasieki. Co więcej – postanowiła w ostatnim czasie rozszerzyć swoją działalność. Od niedawna zebrany miód czy wosk wykorzystuje do robienia mydeł i świeczek. Tym również zajmuje się sama.
- Kiedyś na stronie, gdzie kupuje się rzeczy do pszczół, znalazłam kreatywny zestaw do tworzenia mydełek. Wypróbowałam go i mi się spodobało – opowiada Julia.
Podstawa jej kosmetyków to wosk, miód i baza glicerynowa. Rękodzieło dziewczyny doceniają już nie tylko jej znajomi.
– Na obchodach dnia pszczół w Gołuchowie byłam w szoku, jak duże jest zainteresowanie takimi mydłami. Ludzie pytają, czy są bez barwników i zapachów, bo coraz więcej osób jest świadomych, jakie składniki wykorzystuje się do tworzenia tego rodzaju produktów i każdy szuka czegoś naturalnego – ocenia pani Hania.
Teraz Julię pochłania kompletowanie zestawów świątecznych. Jest wiele chętnych, żeby je nabyć.
– Tworzenie świeczki to nie jest długi proces. Wosk szybko się topi, a potem suszy. Zajmuje to jakieś pół godziny – mówi Julka. Jej ulubiony kształt świecy to choinka. No i oczywiście – ul.
Rolnictwo
Nastolatka od zawsze lubiła rolnictwo. We wczesnym dzieciństwie wiele chwil spędzała w gospodarstwie taty, który kiedyś hodował świnie, teraz uprawia już tylko kukurydzę i pszenicę. Ale zamiłowanie do zajmowania się zwierzętami Julii pozostało. I właśnie od ojca wiele się nauczyła.
– Często jeździła z nim na pole. Ma teraz duże pojęcie, jeśli chodzi o maszyny rolnicze, części do nich, narzędzia, śrubki – mówi pani Hania.
Wiedzę zdobytą na roli u taty wykorzystuje w swojej pasiece. Sama sieje przy ulach facelię, bo jest miododajna.
– Im pszczoła ma bliżej do rośliny, tym więcej naniesie pyłku. Może przelecieć nawet do pięciu kilometrów, ale jest wtedy mało wydajna – mówi młoda pszczelarka.
Obecnie Julia jest w ósmej klasie szkoły podstawowej. Od przyszłego roku chciałaby kształcić się w Zespole Szkół Technicznych w Marszewie, na kierunku technik mechanizacji rolnictwa. Pytana o marzenia mówi wprost:
- Chcemy z tatą kupić ciągnik 125-konny Steyer z i tur do ciągnika Case. No i powiększać gospodarstwo.
Dziewczyna nie może się doczekać, kiedy będzie mogła podejść do egzaminu na prawo jazdy i w końcu sama jeździć traktorem. W szkole bardzo dobrze dogaduje się z kolegami. Rozmawia z nimi właśnie o gospodarstwie.
- Nazywają mnie „mój kumpel Jula” – mówi z uśmiechem nastolatka.
Zaangażowanie
Trzynastolatka jest bardzo aktywną uczennicą. Obecnie pełni funkcję przewodniczącej szkolnego wolontariatu. Niedawno brała udział w debacie samorządowej, dotyczącej życia społeczności szkolnej. Jest też sztandarową i udziela się w aktywie bibliotecznym. Niekiedy odwiedza innych uczniów w ramach zajęć i opowiada o pszczelarstwie.
- Julka jest bardzo społeczna – mówi pani Hanna. – Zawsze jest pierwsza, jeśli trzeba coś przygotować w szkole. Od małego lubiła pomagać. Nigdy też nie miała problemów z nawiązywaniem kontaktów – dodaje mama.
Za to dziewczyna może liczyć na wsparcie swojego otoczenia, jeśli chodzi o realizowane pasje. Wielu ją podziwia.
– Nauczyciele chwalą ją za przedsiębiorczość. Kupują jej miody i inne wytwory – przyznaje pani Hania.
Główną klientką nastolatki jest jednak jej babcia. Dobrze rozpoznaje smak miodu swojej wnuczki.
– Cieszymy się, że córka ma taką pasję. Mogła by siedzieć przy komputerze albo telefonie, ale ona woli w swoim pomieszczeniu gospodarczym i przy ulach – komentuje pani Hania.
– Po prostu nie lubię siedzieć w miejscu i nic nie robić – dopowiada Julia.
Nadzieja
Julia od roku jest członkinią Koła Pszczelarzy w Pleszewie. Została przejęta, mimo młodego wieku, dzięki staraniom prezesa – Michała Karalusa.
- Najpierw odpytałem ją z podstawowej wiedzy o pszczelarstwie. I ona to wszystko wiedziała. Byłem zaskoczony – wspomina jedno z pierwszych spotkań z Julią - Michał Karalus.
Teraz nazywa ją „maskotką koła”.
- Jest wielką nadzieją. Przyszłość jest w młodych ludziach – mówi z entuzjazmem prezes.
Dzięki obecności w kole dziewczyna zdobywa wiele nowych doświadczeń. Bierze udział w spotkaniach z innymi pszczelarzami, szkoleniach czy imprezach okolicznościowych. Wiele dowiaduje się od starszych kolegów i koleżanek.
- Pan Michał powtarza Julce, że pszczelarstwa uczy się całe życie. Nie ma dwóch takich samych sytuacji przy pszczołach – mówi pani Hania.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.