„Ja z panem Morysonem nie mam żadnych kontaktów towarzyskim ani osobistych” – zapewnił wójt Robert Łoza podczas czwartkowej sesji w Gizałkach. Tym razem mieszkaniec gminy Gizałki Jerzy Moryson przyszedł na sesję nie z dyktafonem i aparatem, ale z… kamerą. - Czy ja mogę prosić pana Morysona, żeby usiadł? Robi zamęt – zdenerwowała się już na początku posiedzenia radna Beata Strzelewicz. Jerzy Moryson mówił o etyce, klepaniu po tyłku, przeszłości żony jednego z radnych. Kto stoi za jego wystąpieniami? „Ja z panem Morysonem nie mam żadnych kontaktów towarzyskim ani osobistych” – zapewnił wójt Robert Łoza. „Odcinam się od tego i nie mam nic wspólnego” – przekonywał.
Szerzej we wtorek w "Życiu Pleszewa".
(pg)