reklama
reklama

Historie z dawnych lat. Na plaży pod Pleszewem było jak w Kalifornii?

Opublikowano:
Autor:

Historie z dawnych lat. Na plaży pod Pleszewem było jak w Kalifornii?  - Zdjęcie główne

Historie z dawnych lat. Na plaży pod Pleszewem było jak w Kalifornii? Tak ironizowała przedwojenna prasa

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Historia HISTORIA NA WEEKEND. Na plaży pod Pleszewem jak w Kalifornii? Powiedzmy, że w tym stwierdzeniu jest nieco przesady, a właściwie to całkiem sporo przesady. Niemniej jednak mieszkańcy Pleszewa mieli swą plażę. Nad stawem, bowiem Ner nie nadawał się do kąpieli. Problem w tym, że nie wiemy, gdzie ten staw był. Za to bawiono się tam świetnie.
reklama

„Plaża! Plaża! idzie z ust do ust. Powtarzają to starzy, młodzi, mężatki, panny piękne i brzydkie, nieraz i stare…”

Tak to właśnie rozpoczął swój artykuł dawny dziennikarz. Tekst ukazał się z datą 23 maja 1930 roku, w jednym z poznańskich dzienników. 

Plaża w Pleszewie. Chcieli Ner, ale...

W tamtejszym dziale regionalnym czytamy, że pleszewscy miłośnicy sportów wodnych, pozazdrościli mieszkańcom Kalifornii i postanowili stworzyć w mieście lub okolicy kąpielisko. Początkowo ich wybór padł na Ner, który zbadali. Jaki wynik dało to badanie?

- Woda jest za głęboka, bo starczy za kostki i za czysta, bo wychodzi się z niej jak z komina - czytamy ironiczne komentarze w ówczesnej prasie.

Plaża w Pleszewie. Chcieli kąpielisko

W każdym razie wydawało się, że mieszkańcy miasta i okolicznych miejscowości nie będę mieli miejsca do kąpieli. Sprawy w swoje ręce wziął jednak (jak byśmy dziś powiedzieli) miejscowy biznes. Konkretnie pewien gospodarz, który wydzierżawił od innego rolnika, pana o nazwisku Rembiarz, jego staw znajdujący się pod Pleszewem.

Niestety nie podano gdzie to było. W każdym razie szybko urządził tam kąpielisko. Tu dodamy, że w ówczesnych czasach, gdy biurokracja nie była tak rozbudowana jak dzisiaj, faktycznie mógł to zrobić bardzo szybko. Możliwe, że nie potrzebował na to żadnych pozwoleń.

Plaża w Pleszewie. Były łodzie 

Co więcej zainwestował w łodzie, kupił ich kilkanaście. I żeby swe kąpielisko zareklamować, to ogłosił, że na tych łodziach odbędą się międzynarodowe regaty. Co zresztą nie spodobało się dziennikarzowi. Przy czym nie chodziło o regaty, ale właśnie o słowo międzynarodowy. Po prostu wówczas wiele lokalnych imprez nosiło ten szumny przydomek. Zresztą tu znów najlepiej go zacytować:

- Człek już się do tego „międzynarodowego” tak przyzwyczaił, że stale się myli, bo międzynawowe są wyścigi konne, konkursy piękności, brzydoty, pyskatych bab itp. - pisał ówczesny dziennikarz.

Razowiec z gzikiem na plaży w Pleszewie

Na kąpielisko jeździła cała okolica, w tym tzw. "apasze" zazwyczaj wystający przy hotelu „Viktoria”. Ci ostatni w myśl zasady, że alkohol lepiej smakuje na plaży, nad wodą, w ogóle na łonie przyrody.

Na koniec tego tekściku koniecznie dodać trzeba, że rzutki gospodarz-przedsiębiorca, oferował również jedzenie. Jak się okazuje, bardzo dalekie od tego jakim raczymy się w dzisiejszych czasach. Otóż nad tym stawem sprzedawano chleb razowy z gzikiem, a do picia była świeża maślanka. I jeszcze dodamy, że gospodarz zamierzał tam organizować zabawy. 

- Zatem jazda, wszystko do wody - kończył ironicznie ówczesny dziennikarz

 

Źródło: Nowy Kurjer, nr 119 z 1930 r. (wbc.poznan.pl)

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama