reklama

Gerard Kowalski ma w kolekcji ponad 5 tysięcy kaktusów. - To roślina dla ludzi cierpliwych - mówi

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Gerard Kowalski ma w kolekcji ponad 5 tysięcy kaktusów. - To roślina dla ludzi cierpliwych - mówi - Zdjęcie główne
Zobacz
galerię
208
zdjęć

reklama
Udostępnij na:
Facebook
WiadomościPan Gerard ma wyjątkową pasję. Zajmuje się uprawą szczególnych roślin. - Fascynuje mnie ich całe życie - opowiada.
reklama

Przed domem Gerarda Kowalskiego stoi duży baner. Zdjęcie i napis informują, że tu – w Lutyni, w gminie Dobrzyca - prowadzona jest hodowla kaktusów. 

Jej właściciela zastaję przy obiekcie zbudowanym obok podwórka, który wygląda jak szklarnia. Wyjaśnia szybko, że to tunel foliowy. Wchodzimy do środka. Jest gorąco. Termometr pokazuje 38°C. 

- Rośliny są tutaj pozostawione na okres wegetacyjny, od kwietnia do października. Wtedy rosną - tłumaczy pan Gerard. 

To niecodzienny widok. Na kilkudziesięciu stołach rozstawionych jest mnóstwo kaktusów. Rzędy różnorodnych kształtów, powywijanych we wszystkie strony figur, o różnej wielkości i zabarwieniu, ciągi cierni. 

- W czerwcu i lipcu kaktusy są najpiękniejsze. Przyjmijmy, że jest ich tutaj 5 tysięcy. Lepiej powiedzieć, że mniej, niż więcej - śmieje się ogrodnik. 

reklama

Sufit pomieszczenia tworzy cieniówka, która zabezpiecza rośliny przed nadmiarem światła. Mimo to, z minuty na minutę coraz bardziej we znaki daje się panujący w środku upał. 

- Jestem do takiego ciepła przyzwyczajony. Tak samo jak do kłucia - zaznacza z uśmiechem mężczyzna. 

Hodowla kaktusów w Lutyni. Jak to się zaczęło

Pan Gerard jest absolwentem technikum ogrodniczego w Tarcach. Pracuje w ogrodnictwie już 25 lat, obecnie u jednego z pleszewskich hodowców. Mówi, że zamiłowanie do roślin ma w genach - po swojej babci i ojcu, którzy lubili oddawać się ogrodowi. W przeciwieństwie do nich umiłował sobie szczególny rodzaj roślin - kaktusy. 

- Napatrzyłem się na nie już w szkole, kiedy jeździliśmy na wycieczki do palmiarni poznańskiej. Zafascynował mnie ich urok, zaciekawiła budowa. W końcu całe ich życie - to skąd pochodzą, czy jakie i kiedy mają kwiaty - opowiada.  

reklama

Z czasem zaczął je kolekcjonować. W latach 80. w kwiaciarniach panowała popularyzacja, dlatego nie można było kupić zbyt wielu odmian. Chociaż w gronie prawdziwych kaktusiarzy, dało się trafić na perełki. Pan Gerard bogaty zbiór sukulentów obejrzał w 1991 roku u swojego kolegi z okolic Gdyni. Postanowił wtedy, że podobnie jak on, będzie sam wysiewał kaktusy. 

- Zacząłem tę przygodę z powodzeniem, bo szybko było widać efekty. Kolekcja znacząco zaczęła się powiększać. Teraz co roku przybywa mi ok. 100-200 gatunków - mówi z dumą ogrodnik.          

Dzięki kaktusom pod Pleszewem mają Meksyk, Boliwię, Peru, Brazylię

Dzięki jego pasji w Lutyni żyją okazy, które w naturalnych warunkach można spotkać tylko w Ameryce Południowej. 

reklama

- Mamy tu Meksyk, Boliwię, Peru, Brazylię czy Argentynę - wylicza mężczyzna.  

Ma ogromną wiedzę na temat tego, czym się zajmuje. Podkreśla, że teoria to podstawa, jeśli ktoś chce hodować kaktusy. Przyznaje, że na ich temat panuje wiele stereotypów. 

- Nie należą do najprostszych w uprawie, trzeba dbać o to, żeby właściwie funkcjonowały. Ludzie mówią: raz się podleje i starczy na jakiś czas. Owszem, ta roślina ma w sobie dużo wody, ale nie można pozostawić jej samej sobie. Niektórzy naoglądali się w filmach, że kaktusy zdane są na łaskę losu, a natura robi z nimi co chce. Oczywiście, ale one są przystosowane do takiego życia w miejscach, skąd pochodzą. My hodujemy je w warunkach sztucznych - zaznacza.  

Podstawa to woda i pożywki, które ze względu na małą przestrzeń, jaką jest doniczka - należy regularnie uzupełniać.

reklama

- Pożywka, to tzw. nawóz, który zawiera azot, fosfor, potas i mikroelementy. Azotu nie możemy dawać za dużo, żeby roślina rosła swoim tempem, a nie wybiegała do przodu - zaznacza ogrodnik.    

Co ciekawe,  mimo że kaktusy bywają nazywane „dziećmi słońca” - nie rosną przy wysokich temperaturach. Minimalna to 15 stopni, a maksymalna - 26. Kluczowy jest przy tym duży przepływ powietrza. 

A jak to jest z tą wodą? 

- Jeśli chodzi o podlewanie, trzeba uważać i kontrolować, żeby nie przedobrzyć. Lepiej zapomnieć podlać niż przelać. Kaktus jest bardzo wrażliwy na przelanie, przez co może szybko dojść do uśmiercenia. 

Pan Gerard w okresie wegetacyjnym podlewa swoją kolekcję co dwa tygodnie. Zużywa do tego od 200 do 300 litrów wody. 

Kaktus zakwitł po 30 latach 

- Żeby mieć ładne rośliny trzeba się nad nimi nachodzić - mówi mężczyzna. 

Dodaje, że ich hodowla to zajęcie dla ludzi cierpliwych. 

- Teraz mamy lipiec, dla większości kaktusów to okres letniego spoczynku, a więc przechodzą w chwilowy stan uśpienia. Jak robi się chłodniej, na przełomie lipca i sierpnia, rozpoczynają ponowną wegetację, czyli zaczynają wytwarzać piękne ciernie, które - w zależności od gatunku - dostają kolor. Pączki kwiatowe i wyczekiwane kwiaty pojawiają się wiosną. Wtedy roślina nie rośnie, bo całą pożywkę, daje kwiatom, żeby efektownie i pięknie wyglądała - mówi hodowca. 

Podkreśla przy tym, że na kwiaty na kaktusach trzeba czekać niekiedy nawet… kilkadziesiąt lat. Od wspomnianego kolegi z okolic Gdyni pan Gerard przywiózł 4 centymetrowego kolumnowca rodzaju Cereus peruvianus. Dzisiaj roślina ma już ponad dwa metry. W zeszłym roku pierwszy raz - po 30 latach - zakwitła. Miała aż dwadzieścia kwiatów. 

- Nam, hodowcom, kaktusy się w ten sposób odwdzięczają. Najbardziej cieszą te trudne w uprawie. Teraz tych problemów, dzięki mojemu doświadczeniu nie ma, ale początki były niełatwe. Z roku na rok coraz więcej roślin mnie zaskakuje i daje kwiaty - cieszy się ogrodnik.  

Kaktusy z Lutyni na wystawie w Palmiarni 

O swoim kilkudziesięcioletnim dorobku opowiada z prawdziwą dumą. 

- Mam tu cukiereczki poszukiwane przez wielu kaktusiarzy. Piękne są te typu Variegata, jak np. Astrophytum z zielono-żółtym zabarwieniem. Bardzo podoba mi się też czerowno-zielono-żółta Lobivia - mówi i wskazuje na konkretne rośliny.

 Wszystkich chętnych do oglądania kaktusów zaprasza - w weekendy (Lutynia 42, tel. 667 562 703). 

- Im więcej ludzi tu przyjeżdża, tym bardziej jestem zmobilizowany do tego, żeby powiększać kolekcję - wyznaje

Krąg osób zainteresowanych jego zbiorem stale się poszerza. Mieszkaniec Lutyni niedawno zadebiutował jako wystawca. Okazy jego, oraz jego kolegi Piotra Marcolla można było podziwiać na przełomie czerwca i lipca w palmiarni poznańskiej w ramach „IV Poznańskich Dni Sukulentów”. To było dla ogrodnika cenne doświadczenie. 

- Wystawa była bardzo udana. Było wielu chętnych, żeby je zobaczyć - właściwie z całej Polski - Gdańska, Wrocławia, Katowic czy Torunia. Miło było poznać ludzi z grup dla kaktusiarzy, z którymi dotychczas korespondowałem tylko przez internet - mówi hodowca.     

Kto chciał, mógł też zaopatrzyć się w kilkuletnie, piękne kaktusy z jego hodowli, pochodzące z nadwyżki z wysiewu. Pan Gerad zaznacza od razu, że nie sprzedaje kaktusów kolekcjonerskich.   

- Włożyłem w nie za dużo serca, nie sztuka wyprodukować taką roślinę. Zresztą kupowanie dużych kaktusów to błąd, ze względu na aklimatyzację. Zmieniając ich otoczenie można łatwo je zniszczyć.

Marzenie o Ameryce Południowej 

Po sukcesie wystawy w Poznaniu kaktusiarze planują już kolejną - w przyszłym roku. Tym razem ma ona dotyczyć gatunków roślin z rodzaju Euphorbia, nazywanych w języku polskim wilczomleczami. 

 – Te piękne rośliny występują np. na Madagaskarze, gdzie wytwarzają kaudeks, czyli charakterystyczną bulwę na wierzchu. Bardzo często spotykany gatunek Euphorbi w naszych domach to liściasto-kolczasty sukulent trigona. Ludzie odwiedzający wystawę chcieli wiele dowiedzieć się o tym rodzaju - skąd pochodzi, gdzie występuje, jakie są jego odmiany.

- Chciałby pan kiedyś odwiedzić Amerykę Południową? - pytam mojego rozmówcę.

 Nie muszę długo czekać na odpowiedź. 

- To jedno z moich marzeń. Największe efekty przyniosłoby przebywanie w ich ojczyźnie, zobaczenie na żywo, jak przebiega całe ich życie - od wzrostu po wydanie krzaków.

Nieustanne zgłębianie wiedzy, jest dla pana Gerarda bardzo ważne. Ogrodnik zastanawia się nad napisaniem książki-poradnika o kaktusach, która uzupełniłaby luki na polskim rynku wydawniczym. 

Póki co, w nadchodzących tygodniach, czeka go jeszcze dużo pracy w związku z kolekcją. Przygotowuje się do pikowania siewek i przesadzania. Potem wyniesie umiłowane rośliny na zimowisko. 

- Od września kaktusy nie są już podlewane, wchodzą w stan spoczynku, zaczynają się kurczyć i robić jak gąbka, przez brak wody. Zimą są przeniesione do szklarni, gdzie muszą być ogrzewane. Kaktus składa się w 90 procentach z wody, więc bardzo szybko chwyta niską temperaturę i marznie. Może być jednak przechowywany w totalnej ciemności, bo i tak śpi. Zaczynie się wybudzać się w marcu, kiedy będzie robić się ciepło, co zauważymy po jaśniejących wierzchołkach. Wtedy ponownie będzie wegetował.  

reklama
WRÓĆ DO ARTYKUŁU
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama