Przed domem Gerarda Kowalskiego stoi duży baner. Zdjęcie i napis informują, że tu – w Lutyni, w gminie Dobrzyca - prowadzona jest hodowla kaktusów.
Jej właściciela zastaję przy obiekcie zbudowanym obok podwórka, który wygląda jak szklarnia. Wyjaśnia szybko, że to tunel foliowy. Wchodzimy do środka. Jest gorąco. Termometr pokazuje 38°C.
- Rośliny są tutaj pozostawione na okres wegetacyjny, od kwietnia do października. Wtedy rosną - tłumaczy pan Gerard.
To niecodzienny widok. Na kilkudziesięciu stołach rozstawionych jest mnóstwo kaktusów. Rzędy różnorodnych kształtów, powywijanych we wszystkie strony figur, o różnej wielkości i zabarwieniu, ciągi cierni.
- W czerwcu i lipcu kaktusy są najpiękniejsze. Przyjmijmy, że jest ich tutaj 5 tysięcy. Lepiej powiedzieć, że mniej, niż więcej - śmieje się ogrodnik.
Sufit pomieszczenia tworzy cieniówka, która zabezpiecza rośliny przed nadmiarem światła. Mimo to, z minuty na minutę coraz bardziej we znaki daje się panujący w środku upał.
- Jestem do takiego ciepła przyzwyczajony. Tak samo jak do kłucia - zaznacza z uśmiechem mężczyzna.
Hodowla kaktusów w Lutyni. Jak to się zaczęło
Pan Gerard jest absolwentem technikum ogrodniczego w Tarcach. Pracuje w ogrodnictwie już 25 lat, obecnie u jednego z pleszewskich hodowców. Mówi, że zamiłowanie do roślin ma w genach - po swojej babci i ojcu, którzy lubili oddawać się ogrodowi. W przeciwieństwie do nich umiłował sobie szczególny rodzaj roślin - kaktusy.
- Napatrzyłem się na nie już w szkole, kiedy jeździliśmy na wycieczki do palmiarni poznańskiej. Zafascynował mnie ich urok, zaciekawiła budowa. W końcu całe ich życie - to skąd pochodzą, czy jakie i kiedy mają kwiaty - opowiada.
Z czasem zaczął je kolekcjonować. W latach 80. w kwiaciarniach panowała popularyzacja, dlatego nie można było kupić zbyt wielu odmian. Chociaż w gronie prawdziwych kaktusiarzy, dało się trafić na perełki. Pan Gerard bogaty zbiór sukulentów obejrzał w 1991 roku u swojego kolegi z okolic Gdyni. Postanowił wtedy, że podobnie jak on, będzie sam wysiewał kaktusy.
- Zacząłem tę przygodę z powodzeniem, bo szybko było widać efekty. Kolekcja znacząco zaczęła się powiększać. Teraz co roku przybywa mi ok. 100-200 gatunków - mówi z dumą ogrodnik.
Dzięki kaktusom pod Pleszewem mają Meksyk, Boliwię, Peru, Brazylię
Dzięki jego pasji w Lutyni żyją okazy, które w naturalnych warunkach można spotkać tylko w Ameryce Południowej.
- Mamy tu Meksyk, Boliwię, Peru, Brazylię czy Argentynę - wylicza mężczyzna.
Ma ogromną wiedzę na temat tego, czym się zajmuje. Podkreśla, że teoria to podstawa, jeśli ktoś chce hodować kaktusy. Przyznaje, że na ich temat panuje wiele stereotypów.
- Nie należą do najprostszych w uprawie, trzeba dbać o to, żeby właściwie funkcjonowały. Ludzie mówią: raz się podleje i starczy na jakiś czas. Owszem, ta roślina ma w sobie dużo wody, ale nie można pozostawić jej samej sobie. Niektórzy naoglądali się w filmach, że kaktusy zdane są na łaskę losu, a natura robi z nimi co chce. Oczywiście, ale one są przystosowane do takiego życia w miejscach, skąd pochodzą. My hodujemy je w warunkach sztucznych - zaznacza.
Podstawa to woda i pożywki, które ze względu na małą przestrzeń, jaką jest doniczka - należy regularnie uzupełniać.
- Pożywka, to tzw. nawóz, który zawiera azot, fosfor, potas i mikroelementy. Azotu nie możemy dawać za dużo, żeby roślina rosła swoim tempem, a nie wybiegała do przodu - zaznacza ogrodnik.
Co ciekawe, mimo że kaktusy bywają nazywane „dziećmi słońca” - nie rosną przy wysokich temperaturach. Minimalna to 15 stopni, a maksymalna - 26. Kluczowy jest przy tym duży przepływ powietrza.
A jak to jest z tą wodą?
- Jeśli chodzi o podlewanie, trzeba uważać i kontrolować, żeby nie przedobrzyć. Lepiej zapomnieć podlać niż przelać. Kaktus jest bardzo wrażliwy na przelanie, przez co może szybko dojść do uśmiercenia.
Pan Gerard w okresie wegetacyjnym podlewa swoją kolekcję co dwa tygodnie. Zużywa do tego od 200 do 300 litrów wody.
Kaktus zakwitł po 30 latach
- Żeby mieć ładne rośliny trzeba się nad nimi nachodzić - mówi mężczyzna.
Dodaje, że ich hodowla to zajęcie dla ludzi cierpliwych.
- Teraz mamy lipiec, dla większości kaktusów to okres letniego spoczynku, a więc przechodzą w chwilowy stan uśpienia. Jak robi się chłodniej, na przełomie lipca i sierpnia, rozpoczynają ponowną wegetację, czyli zaczynają wytwarzać piękne ciernie, które - w zależności od gatunku - dostają kolor. Pączki kwiatowe i wyczekiwane kwiaty pojawiają się wiosną. Wtedy roślina nie rośnie, bo całą pożywkę, daje kwiatom, żeby efektownie i pięknie wyglądała - mówi hodowca.
Podkreśla przy tym, że na kwiaty na kaktusach trzeba czekać niekiedy nawet… kilkadziesiąt lat. Od wspomnianego kolegi z okolic Gdyni pan Gerard przywiózł 4 centymetrowego kolumnowca rodzaju Cereus peruvianus. Dzisiaj roślina ma już ponad dwa metry. W zeszłym roku pierwszy raz - po 30 latach - zakwitła. Miała aż dwadzieścia kwiatów.
- Nam, hodowcom, kaktusy się w ten sposób odwdzięczają. Najbardziej cieszą te trudne w uprawie. Teraz tych problemów, dzięki mojemu doświadczeniu nie ma, ale początki były niełatwe. Z roku na rok coraz więcej roślin mnie zaskakuje i daje kwiaty - cieszy się ogrodnik.
Kaktusy z Lutyni na wystawie w Palmiarni
O swoim kilkudziesięcioletnim dorobku opowiada z prawdziwą dumą.
- Mam tu cukiereczki poszukiwane przez wielu kaktusiarzy. Piękne są te typu Variegata, jak np. Astrophytum z zielono-żółtym zabarwieniem. Bardzo podoba mi się też czerowno-zielono-żółta Lobivia - mówi i wskazuje na konkretne rośliny.
Wszystkich chętnych do oglądania kaktusów zaprasza - w weekendy (Lutynia 42, tel. 667 562 703).
- Im więcej ludzi tu przyjeżdża, tym bardziej jestem zmobilizowany do tego, żeby powiększać kolekcję - wyznaje
Krąg osób zainteresowanych jego zbiorem stale się poszerza. Mieszkaniec Lutyni niedawno zadebiutował jako wystawca. Okazy jego, oraz jego kolegi Piotra Marcolla można było podziwiać na przełomie czerwca i lipca w palmiarni poznańskiej w ramach „IV Poznańskich Dni Sukulentów”. To było dla ogrodnika cenne doświadczenie.
- Wystawa była bardzo udana. Było wielu chętnych, żeby je zobaczyć - właściwie z całej Polski - Gdańska, Wrocławia, Katowic czy Torunia. Miło było poznać ludzi z grup dla kaktusiarzy, z którymi dotychczas korespondowałem tylko przez internet - mówi hodowca.
Kto chciał, mógł też zaopatrzyć się w kilkuletnie, piękne kaktusy z jego hodowli, pochodzące z nadwyżki z wysiewu. Pan Gerad zaznacza od razu, że nie sprzedaje kaktusów kolekcjonerskich.
- Włożyłem w nie za dużo serca, nie sztuka wyprodukować taką roślinę. Zresztą kupowanie dużych kaktusów to błąd, ze względu na aklimatyzację. Zmieniając ich otoczenie można łatwo je zniszczyć.
Marzenie o Ameryce Południowej
Po sukcesie wystawy w Poznaniu kaktusiarze planują już kolejną - w przyszłym roku. Tym razem ma ona dotyczyć gatunków roślin z rodzaju Euphorbia, nazywanych w języku polskim wilczomleczami.
– Te piękne rośliny występują np. na Madagaskarze, gdzie wytwarzają kaudeks, czyli charakterystyczną bulwę na wierzchu. Bardzo często spotykany gatunek Euphorbi w naszych domach to liściasto-kolczasty sukulent trigona. Ludzie odwiedzający wystawę chcieli wiele dowiedzieć się o tym rodzaju - skąd pochodzi, gdzie występuje, jakie są jego odmiany.
- Chciałby pan kiedyś odwiedzić Amerykę Południową? - pytam mojego rozmówcę.
Nie muszę długo czekać na odpowiedź.
- To jedno z moich marzeń. Największe efekty przyniosłoby przebywanie w ich ojczyźnie, zobaczenie na żywo, jak przebiega całe ich życie - od wzrostu po wydanie krzaków.
Nieustanne zgłębianie wiedzy, jest dla pana Gerarda bardzo ważne. Ogrodnik zastanawia się nad napisaniem książki-poradnika o kaktusach, która uzupełniłaby luki na polskim rynku wydawniczym.
Póki co, w nadchodzących tygodniach, czeka go jeszcze dużo pracy w związku z kolekcją. Przygotowuje się do pikowania siewek i przesadzania. Potem wyniesie umiłowane rośliny na zimowisko.
- Od września kaktusy nie są już podlewane, wchodzą w stan spoczynku, zaczynają się kurczyć i robić jak gąbka, przez brak wody. Zimą są przeniesione do szklarni, gdzie muszą być ogrzewane. Kaktus składa się w 90 procentach z wody, więc bardzo szybko chwyta niską temperaturę i marznie. Może być jednak przechowywany w totalnej ciemności, bo i tak śpi. Zaczynie się wybudzać się w marcu, kiedy będzie robić się ciepło, co zauważymy po jaśniejących wierzchołkach. Wtedy ponownie będzie wegetował.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.