reklama

Zalało ich już cztery razy. Mieszkańcy Kościelnej Wsi boją się o swój dobytek [ZDJĘCIA, WIDEO]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Zalało ich już cztery razy. Mieszkańcy Kościelnej Wsi boją się o swój dobytek [ZDJĘCIA, WIDEO] - Zdjęcie główne
Zobacz
galerię
79
zdjęć

reklama
Udostępnij na:
Facebook
WiadomościKościelna Wieś to, ze względu na ukształtowanie terenu, jedna z najbardziej urokliwych miejscowości w powiecie pleszewskim. Od niedawna jednak jej mieszkańcom sen z oczu spędzają prognozy pogody. W tym roku już cztery razy obfite deszcze doprowadziły do zalań wielu pól, podwórek i budynków. Miejscowi boją się, że stracą dorobki życia.
reklama

Nieszczęśliwa seria zalań spowodowanych ulewami w Kościelnej Wsi zaczęła się na początku czerwca. Strażacy kilkukrotnie interweniowali na wielu ulicach, niekiedy po kilkanaście godzin. Najgorzej było 19 sierpnia. Do miejscowości sprowadzono agregaty z jednostek z Wrześni, Turku i Koła. Na Strumykowej - gdzie ulica zamieniła się w rzekę - pracowała grupa operacyjna z komendy wojewódzkiej z Poznania. 

Uszkodzone drogi po ulewie

Na drodze krajowej doszło do oberwania się pobocza. Zamknięto wyjazd na Kalisz, bo kilka kilometrów dalej woda uszkodziła jezdnię krajówki.  

- Nieczyszczone rury, rowy i wszędzie dużo betonu - myślę, że to jest główny powód tych tragedii. I wiadomo - spadło jak grom z jasnego nieba, deszczu miało być przez dwa miesiące tyle, co spadło przez cztery godziny -  mówi sprzedawczyni z jednego ze sklepów w Kościelnej Wsi. 

Zapytana o nastroje miejscowych po ulewie odpowiada, że najwięcej frustracji wzbudza zablokowana droga przed Kaliszem. Sama do czasu jej otwarcia musi pokonywać znacznie dłużą trasę do pracy. Z kolei mieszkańcy Kościelnej Wsi do Kalisza jeżdżą nie tylko w celach zarobkowych, bo też na zakupy, do lekarza czy po prostu, by załatwić sprawy „na mieście”. 

Ekspedientka relacjonuje, że na objazdach na początku panowało spore zamieszanie.  

- Pierwszego dnia na rondzie przy Carrefour w Kaliszu stała policja i mówiła, że nie dojadę do Kościelnej Wsi jak zawsze, ale udało mi się jeszcze smyknąć osiedlem przez Poligonową. Kolejnego dnia widziałam, jak przejeżdżały tamtędy ciężarówki i zrobił się problem, bo tam jest naprawdę wąziutko i dwie osobówki mają niekiedy problem, żeby się minąć. Ale skoro nie było oznaczenia, to tiry poszły na czołówkę i zrobił się niezły sajgon - opowiada mieszkanka Kalisza.

Jej współpracownica chwali organizację transportu zastępczego, który gmina Gołuchów zorganizowała dla miejscowych, by mogli dojechać do sąsiedniego miasta.  

dalsza część tekstu pod zdjęciem ↓

„Nam zalało uprawy, a na dole piwnice”

W Kościelnej Wsi odbyły się w niedzielę wyczekiwane dożynki powiatowe. Mieszkańcy powiatu wzięli udział w uroczystości kościelnej, ale huczną zabawę odwołano. Władze oznajmiły, że nie ma co świętować, a pieniądze, które zostałyby wydane na dużą imprezę, pójdą na naprawę szkód po ulewie.

Gospodarze, czyli mieszkańcy najbardziej poszkodowanej miejscowości poubierali witacze dożynkowe - i to aż trzy, bowiem na tyle sołectw podzielona jest ich wioska. Jeden z nich stanął przy blokadzie drogi krajowej, ułożyli go mieszkańcy sołectwa nr 1 (obejmującego m.in. osiedla przy Poligonowej). Ich domostwa położone są „na górze”, więc gwałtowane opady nie wywołały ogromnych zniszczeń w domach czy budynkach gospodarczych, ale woda zatrzymała się na polach. 

- Nam pozalewało uprawy, a centrum piwnice, domy i ogrody. Jesteśmy jednak solidarni, jak Kościelna Wieś dostaje, to wszyscy staramy się być pomocni - mówi Monika Skalska, sołtyska sołectwa nr 1. 

dalsza część tekstu pod zdjęciem ↓

Miejscowi są zgodni, że nie było u nich jeszcze takich zalań jak w tym roku. Wcześniej deszcze miały się dać we znaki w 1997 roku. To nie była jednak tak dotkliwa ulewa, jak te tegoroczne. 

- Postawiliśmy płot, żeby zatrzymać wodę. Oberwało mi wiele owoców i warzyw, wszystko było pod piachem, studzienki mam zawalone. Takiego czegoś nie pamiętam, odkąd tu żyję 70 lat - mówi łamiącym się głosem mieszkanka Kościelnej, czyli ulicy położonej zaraz przy najbardziej poszkodowanym „centrum”. 

Mieszkańcy Strumykowej: Zaraz nie będą chcieli nas ubezpieczać  

Żeby dojść na Podgórną, trzeba zejść w dół. Przy tamtejszych posesjach jeszcze w tamtym tygodniu mijało się rzędy worków z piaskiem. 

Kolejna ulica, czyli Strumykowa, 19 sierpnia zamieniła się w rzekę. Woda podostawała się na podwórka, do budynków gospodarczych, piwnic i jednego z domów. Ludzie stracili przechowywane zapasy żywności. W gospodarstwie położonym przy największym zaniżeniu potopiły się kury. 

dalsza część tekstu pod zdjęciem ↓

Był to już czwarty, ale najgorszy raz kiedy deszczówka obficie wylała z płynącej przy posesjach Strugi. Wymurowany dla niej rów z pozoru wygląda niezawodnie, ale w trakcie ulew woda spływa też z pobliskich skarp, a przez zawyżenie na Podgórnej - nie przepływa dalej, tylko zatrzymuje się na Strumykowej. Jej mieszkańcy są po prostu otoczeni zawyżeniami. Podczas ostatniego obfitego deszczu z góry spływało sporo mułu.   

- We wtorek po ulewie wywieźli stąd z 16 przyczep błota - mówi Waldemar Melerowicz, mieszkaniec Strumykowej i prezes OSP w Kościelnej Wsi. - Wszystko zaczęło się jakoś przed siódmą. Nurt był taki, że trzymałem się płotu, żeby przejść kawałek, z powrotem musiał pomóc mi kolega, bo nie dało się ujść - opowiada.  

Woda dostała się do jego pomieszczeń gospodarczych, stanęły w niej meble, urządzenia i zapasy żywności. By nie wpłynęła do domu - lokatorzy powstrzymywali ją ręcznikami. 

- Nie wiem, co się będzie działo z budynkami w środku, wszystko okaże się za jakiś czas. Ta woda musiała gdzieś wsiąknąć, więc pewnie będzie wybijała się w środku na ścianach - ocenia Waldemar Melerowicz.   

dalsza część tekstu pod zdjęciem ↓

Worki z piaskiem, tak jak jego sąsiedzi, trzyma w gotowości. Śledzi prognozy pogody, ale uważa, że przy tak gwałtownych deszczach, jakie miały miejsce od czerwca, nie da się skutecznie ochronić.

- Mamy do czynienia z anomaliami pogodowymi. Poza tym - teraz każdy ma wybetonowany podwórek, zrobiona jest ulica, chodniki. Struga płynie rurą osiemdziesiątką, to ile ona może odebrać? Kiedyś to zdawało egzamin, teraz nie. Do nas spływa wszystko z okolicy. Tego nie odebrałby zbiornik retencyjny wielkości jeziora w Gołuchowie - mówi strażak. 

Po czwartym razie mieszkańcy obawiają się, że dojdzie do jeszcze większych szkód w ich domostwach. Ubezpieczalnie już kilkukrotnie podniosły im składki. 

 - Jesteśmy na pierwszej linii… powiedziałabym, że ognia, ale w tym wypadku wody. W piwnicy ostatnio mieliśmy ją po kolana. Za każdym razem trzeba robić generalne porządki. Pół rzeczy mam do wyrzucenia, w tym meble. Ogromnych strat jeszcze nie widać, ale to wszystko wyjdzie. Popękają tynki, pojawi się grzyb. Za chwilę nikt nie będzie chciał nas ubezpieczać - mówi Anna Dymalska, mieszkanka Strumykowej. 

Miejscowi liczą na to, że na ich sytuacje zareaguje władza. 

- Powinien powstać konkretny projekt odwodnienia dotyczący całej wioski, a nie docelowe kanały czy rury. To musi być duża inwestycja - sugeruje Krzysztof Dymalski. 

Lokalna społeczność ma również nadzieję na to, że to, co wydarzyło się w zeszłym tygodniu Kościelnej Wsi wojewoda uzna za klęskę żywiołową. 

- Nas dotyka tu zawsze, ale tym razem ucierpiała cała gmina. Tego już chyba nie można nie uznać za klęski żywiołowej. A jeśli tak to nie wiem, co jeszcze gorszego powinno się wydarzyć - zastanawia się jedna z mieszkanek. 

dalsza część tekstu pod zdjęciem ↓

Wójt gminy Gołuchów: Przebudujemy ulice. Liczmy na wsparcie od wojewody 

Tomasz Pawlak, wójt gminy Gołuchów, wylicza, że w całej gminie w wyniku ostatniej ulewy ucierpiało w sumie 20 gospodarstw domowych z czego 12 - w Kościelnej Wsi. 

Włodarz już w czerwcu zapowiedział, że urząd i projektanci pracują nad kilkoma rozwiązaniami, które mają poprawić sytuację. Jak mówi - gmina ostatecznie chce przebudować ulice Strumykową, Podgórną, Zieloną i Wierzbową, żeby usunąć „garb”, który blokuje przepływ wody. 

- Droga musi zostać obniżona, żeby woda nie cofała się na domostwa, a płynęła w stronę rzeki. Chcemy, żeby była szeroka, wzmocniona. Trwają prace nad jej projektem - tłumaczy Tomasz Pawlak.  

Wstępne koszty oszacowano na 3,3 miliony złotych. Wójt liczy na to, że tym razem sytuacja w gminie zostanie uznana za klęskę żywiołową. 

- Przygotowujemy dokumentację i wysyłamy ją do wojewody. Staramy się o stan kęski żywiołowej. Wydatki spowodowane ulewą muszą przekroczyć 5 procent dochodów bieżących gminy, u nas prawdopodobnie tyle wyniosą - mówi Tomasz Pawlak.

Wylicza, że poza wspomnianymi drogami 900 tysięcy złotych ma kosztować wymiana przepustu w miejscowości Szkudła, 250 tysięcy - przebudowa przepustu w Kucharach, 250 tysięcy - remonty w szkołach. To tylko te największe z wydatków. 

- Jeśli wojewoda uzna stan klęski żywiołowej, wtedy będziemy mieli możliwość dofinansowania zadań do 80 procent. Na to liczę. W innym przypadku będą musiał wspierać się kredytem - tłumaczy Tomasz Pawlak. 

Zobacz wideo

reklama
WRÓĆ DO ARTYKUŁU
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama