Niedzielny poranek, 18 stycznia 1953 roku. Z kościoła pw. św. Tekli w Dobrzycy wychodzą ludzie z odprawionej tego dnia pierwszej mszy. Nagle, jedna z osób przystaje dłużej koło pobliskiej tablicy ogłoszeń. Czyta przyklejoną tam kartkę. Pokazuje ją palcem innej osobie. Po chwili dołączają kolejni mieszkańcy. Robi się tłum.
„Polaku i Polko!” – zaczyna się odezwa napisana odręcznie - ołówkiem.
„(…) otumaniają naród”, „(…) trzeba obalić rząd” „ (…) uderzają w ludzi” – padają kolejne zdania. Niektórzy zaczynają rozglądać się nerwowo. Treść pisma staje się coraz bardziej dosadna. „(…) niech się spodziewa - kule w łeb!” – brzmią ostatnie słowa – skierowane wprost do popleczników panujących w kraju komunistów. Podpis: „Podziemna Organizacja”.
Strach
Mimo tłumu, wokół jest cisza. Atmosfera jest gęsta od strachu. Trwają w końcu najczarniejsze lata stalinizmu – każdy sprzeciw wobec władz oznaczać może wyrok śmierci, czy katowanie w ubeckich więzieniach. Niczym u Orwella – samo złe myślenie o panującym ustroju, może być przez rządzących uznane za zbrodnię…Ludzie boją się samego faktu, że przeczytali przed chwilą takie rzeczy… Sprawa wywołuje poruszenie. W końcu ktoś zrywa kartkę i pędzi z nią na pobliski posterunek Milicji Obywatelskiej w Dobrzycy. Rusza ogromna machina. Sprawa – uznana praktycznie za „zamach” na ustrój – od razu trafia telegramem do Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Krotoszynie.
Zatrzymania
Metody ubowców, panujący strach oraz „miłośnicy” ówczesnego ustroju, którzy chętnie i z własnej woli donosili komunistom „co w mieście piszczy” – sprawiają, że już dwa dni później padają pierwsze dwa rozkazy zatrzymania: Jana Kaźmierczaka oraz Stefana Musielaka. To młodzi – zaledwie 18-letni – chłopcy. Kolejne dwa dni później – zatrzymana w Gnieźnie zostaje trzecia osoba – 16-letni wówczas Jan Palczewski, uczeń-elektryk, przebywający w delegacji…Przerażeni młodzi chłopcy podczas przesłuchań nawet nie próbują uciekać od swojej „winy”. Przyznają się do wywieszenia kartki – przerażeni przy tym groźbami i wieloletnim więzieniem. Tymczasem armaty, jakie wytoczyli na nich komuniści – i rozmach śledztwa – są ogromne. Dość powiedzieć, że sprawa trafia do departamentu II Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego – odpowiadającego wówczas za „walkę z reakcyjnym podziemiem”.
Sama kartka spod dobrzyckiego kościoła trafia z kolei do Centralnego Biura Ekspertyz MBP. Ubecy przesłuchają rodziny chłopców, a ich domy zostają szczegółowo przeszukane. Wśród „dowodów rzeczowych” zarekwirowane zostają nawet kredki...Ubowcy – chcąc sprawdzić charakter pisma zatrzymanych chłopców – każą im pisać różne teksty. Zapewne dla dodatkowej szykany są to zdania typu: „Precz z terrorem amerykańskim”, czy „Józef Stalin jest wodzem mas pracujących całego świata”. W archiwach IPN zachowały się do dziś wspomniane notatki.
„Wrogo nastawieni”
Życiorysy nastolatków i ich rodzin zostają szczegółowo analizowane. Z akt sprawy dowiadujemy się, że 18-letni wówczas Jan Kaźmierczak był uczniem ślusarskim, pracował w warsztatach PGR w Dobrzycy. Według zebranego przez ubowców wywiadu, był dobrym pracownikiem. „Gorszym” był jednak dla komunistów obywatelem – bo choć co prawda formalnie przez jakiś czas należał do Związku Młodzieży Polskiej – to jednak w ogóle nie brał udziału w zebraniach. Za co – jak opisują w aktach śledztwa komuniści – został ostatecznie wydalony.18-letni Stefan Musielak z zawodu był młynarzem – pracował w młynie państwowym w Dobrzycy, dosłownie na miesiąc przed aresztowaniem zdał egzamin czeladniczy. Również był członkiem ZMP, jednak – według opisu komunistów – „nie przejawiał większego udziału w organizacji i nie opłacał składek członkowskich”.
Najmłodszy z chłopców – Jan Palczewski – w chwili aresztowania miał zaledwie 16 lat. Kilka dni później swoje 17. urodziny spędzał już w areszcie… Według akt, Palczewski w 1952 roku rozpoczął pracę jako elektryk w warsztatach naprawczych PGR w Dobrzycy, następnie został delegowany do Gniezna, gdzie również pracował jako uczeń-elektryk. W Gnieźnie przebywał przez tydzień – by w weekendy wracać do rodzinnej Dobrzycy. „W życiu polityczno-społecznym nie brał żadnego udziału i nie należał do żadnej organizacji młodzieżowej” – podkreślają, jakby z dezaprobatą, ubowcy.
Cała trójka – w ostatecznym rozrachunku – zostaje w aktach opisana jako „wrogo nastawiona do zachodzących przemian polityczno-społecznych w kraju”.
Inspiracja
Podczas przesłuchań nastolatkowie opowiadają ubowcom – jak doszło do wywieszenia kartki. Wszyscy od dawna byli kolegami, znali się i przyjaźnili. Inspiracją do akcji miał być… radziecki film. Jan Kaźmierczak oraz Stefan Musielak kilkanaście dni przed całym zdarzeniem poszli do kina - gdzie leciała propagandowa produkcja pt. „Młoda Gwardia”. Film z 1948 roku opowiadał o hitlerowskiej okupacji Rosji. W zajętym przez Niemców mieście Krasnodon grupa młodych komsomolców zakłada podziemną organizację – tytułową „Młodą Gwardię”, której celem jest walka z faszystowskim okupantem.Poruszeni wspomnianą produkcją chłopcy – świadomi okupacji radzieckiej w Polsce – postanowili napisać wspomnianą odezwę – do Polaków. Jak wynika z akt śledztwa, już 10 stycznia Kaźmierczak napisał w domu – odręcznie, ołówkiem na kartce papieru z zeszytu szkolnego i przez kalkę – dwie ulotki. Następnego dnia – efekty swojej pracy pokazał Musielakowi. Wówczas – ustalili wspólnie datę jej rozwieszenia – na 17 stycznia. W międzyczasie – po weekendowym powrocie do domu - wtajemniczyli w sprawę Palczewskiego…
Akcja
Wspólna akcja rozpoczęła się w sobotę, ok. 17.00, gdy na dworze było już ciemno.Stefan zabrał ze swojego domu klej, a następnie, w mieszkaniu Jana Kaźmierczaka chłopcy rozrobili go i zabierając jedną ulotkę udali się w trójkę w okolice rynku. Druga – miała zostać spuszczona w toalecie… Stefan stanął „na czatach” – na rogu ulicy Koźmińskiej i Rynek, z kolei obydwaj Janowie przykleili kartkę do tablicy ogłoszeń przy kościele. Następnie każdy wrócił do swojego domu…
Następnego dnia – w niedzielę - Kaźmierczak spotkał się rano z Palczewskim na mszy. Obydwaj po wyjściu kościoła zauważyli, jak grupa ludzi zbiera się pod ich ulotką. Sami również podeszli, udając, że się z nią dopiero zapoznają… Jak brzmi jej pełna treść? Dziś tego nie wiemy – znamy bowiem tylko fragmenty zapisane w kolejnych zeznaniach czy protokołach z przesłuchań. Musiały być jednak na tyle dosadne, że nawet w służbowej korespondencji oraz we wspomnianych protokołach – zapisywano zaledwie fragmenty treści – jakby bojąc się słów tam zawartych. I tak, kartka ze szkolnego zeszytu – o wymiarach 29 cm na 20,3 cm – napisana odręcznie ołówkiem – uznana została ostatecznie za swoisty zamach na komunistyczny ustrój…
Wyrok
Chłopcy zostali aresztowani i oskarżeni – z dekretu z 13 czerwca 1946 r., który mówił „o przestępstwach szczególnie niebezpiecznych w okresie odbudowy Państwa”. Zgodnie z ówczesnym „prawem”– grozić im mogło nawet dożywocie…Ostatecznie wyrok zapadł w lipcu 1953 roku. Jan Kaźmierczak oraz Stefan Musielak – zostali zgodnie z nim skazani na 3 lata więzienia. Najmłodszemu – Janowi Palczewskiemu – ze względu na fakt, że był jeszcze nieletni – zdecydowano się „nadzwyczajnie złagodzić karę” – skazując go na rok i sześć miesięcy więzienia. Ówczesny komunistyczny sąd nie szczędził przy tym w sentencji końcowej ostrych stwierdzeń.
„Oskarżeni czynem swym chcieli wyrządzić wielką krzywdę narodowi polskiemu. Nawoływali w napisanej ulotce, że członkowie naszej partii otumaniają nasz naród, że uderza w ludzi i nie da im środków do życia. Ponadto oskarżeni – podobnie jak rząd emigracyjny w Londynie w roku 1944 w czasie powstania warszawskiego – nawoływali do obalenia rządu ludowego” – czytamy w zachowanym w aktach IPN wyroku sprawy.
W wyroku nie brakuje odniesień do – tak znienawidzonych przez komunistów – „rządów kapitalistów”.
– Oskarżonym nie podobał się ustrój Polski, który daje im gwarancję pracy, a wyczekiwali rządu kapitalistyczno-obszarniczego, w którym od roku 1920 do 1939 gnębił klasę robotniczą i nie gwarantował człowiekowi prawa do pracy i nauki. Wiemy przecież, że za czasów rządów kapitalistyczno-obszarniczych prawo do nauki miały tylko klasy uprzywilejowane, które cieszyły się zaufaniem ze strony burżuazji polskiej” – czytamy dalej w wyroku z lipca 1953…
I tak – trójka dobrzyczan – stała się jednymi z najmłodszych więźniów politycznych w naszym regionie…
Historia
Wspomnianą wyżej historię – zapomnianą przez lata i znaną już dziś niewielu w Dobrzycy – przywołał nam nasz czytelnik, prosząc o opisanie sprawy – tak, by nie została zapomniana.Dziś nie ma już bowiem jej bezpośrednich świadków, a opisani bohaterowie nie żyją.
– Chichotem historii był fakt, że tych chłopaków przeżył ostatecznie jeden z donosicieli… – opowiada czytelnik.
– Już nie ma ich na tym świecie, ale warto, by historia o tych młodych ludziach – patriotach, którzy zapłacili wielką cenę za napisanie kilku zdań prawdy o ówczesnym reżimie - pozostała – apeluje na koniec.
Tak też się stało…
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.